Moje-MacierzyństwoKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 82, liczba wizyt: 223301 |
Nadesłane przez: exarol 07-11-2016 08:24
Wszyscy mi mówią, że w moim stanie nie mogę się denerwować, biegać, latać i ogólnie powinnam się oszczędzać. No i ja to też wiem, a i tak dzisiaj wszystko poszło... ( no poszło). Mania w ubiegłym tygodniu nie chodziła do żłobka, mąż załatwił sobie wolne aby ze mną posiedzieć i uznaliśmy, że skoro tak, to zrobimy małej wolne. Dzisiaj rano wchodzę do żłobka o 7:30 i od progu dowiaduję że dzisiaj są zdjęcia i dlaczego Mania "nie ubrana". Nie ubrana bo nie wiedziałam :( Nic to, odstawiłam dziecko na salę, szybko sprintem w auto i do domu po sukienkę. Okazało się, że ta nieszczęsna sukienką, którą chciałam jej założyć leży sobie w rogu szafy wygnieciona okrutnie ( bogu dzięki, że wyprana!) , a zatem żelazko, gdzie jest żelazko??!? Znalazłam! Deski do prasowania już nie szukałam bo zdjęcia miały się zacząć od 8, wyprasowałam kieckę na podłodze, na podkładzie z ręcznika i z powrotem do auta. STOP!! Rajtuzki!!! Galopem wróciłam do domu, złapałam nowe rajstopki ( nie mam pojęcia czy nie za duże, bo wyglądały na jakieś takie wielkawe) i z powrotem do auta. Do żłobka jechałam łamiąc po drodze większość zakazów i nakazów, ale zdążyłam :) A dlaczego to szaleństwo? A no dlatego, że przez wyimaginowane choroby Mania w tamtym roku uczestniczyła tylko w jednych zdjęciach, a strasznie mi zależy aby mieć pamiątkę z tego żłobka no i nie ukrywam, że chciałam aby mała ładnie wyglądała :)