Malwa dziś poszła trzeci dzień do przedszkola. Powoli się oswaja. Nie ma żadnych rozpaczy, ani też specjalnej euforii. Ale chyba, jak na początek całkiem nieźle. Generalnie najbardziej jej nie pasuje, że nie może decydować o pewnych rzeczach.
Np.: po co kolorować obrazek, jak ona nie lubi, ona chce malować farbami. Jakoś dziwnie mnie to nie zaskakuje . Poza tym ma trochę problemów z wkręceniem się w grupę dzieciaków, które się przecież znają od pół roku. Ma tam kilka koleżanek z placu zabaw, ale pół roku to sporo, żeby się trochę "zapomnieć" no i jeszcze te najbardziej ukochane aktualnie chorują. Ale ogólnie nie jest źle, póki co oczywiście. Idzie chętnie. Opowiada po powrocie i to tak śmiesznie...
Pytam jej np.:
- Malwinko, a robiłaś w przedszkolu siusiu?
-Tak, ale wiesz co mamusiu, tam nie było mojego nocnika, tylko same ubikacje i musieliśmy się wszyscy dzielić.
Albo:
- Wiesz mamo dobrze, że mi dziewczynka przyniosła lalę, tą moją śmieszną, bo ją niestety zostawiłam i nie mogłam znaleźć. Dobrze, że mi dała bo bym jeszcze płakała i to by dopiero było.
Prawda taka, że pierwszego dnia troszkę popłakała, ale już wczoraj prawie wcale, no chyba, że jej nie pasowało, że leżaczek stał nie w tym miejscu. Ale o takie sprawy to płakałaby i w domu. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, a nie gorzej.
Najgorsze jest to, że Malwa złapała troche kataru i myślę, że nie z przedszkola, a od Oli która od tygodnia smarka namiętnie. Dopiero po zastosowaniu zajzajeru czosnkowo-cebulowo-miodowo-cytrynowego zaczęło Oleśkowej się poprawiać. Malwę w związku z tym też naszprycowałam... a co. Piją to daję. Trochę tylko marudzą.
Trzymajcie kciuki, żeby Malwinka choć ze dwa tygodnie pochodziła bez silniejszej infekcji.
Pora kiepska - marzec wiadomo, ale potem będzie coraz lepiej.
Byle do prawdziwej wiosny!!!!
Zamknij