Zwyczajne życieKategorie: Rodzicielstwo Liczba wpisów: 47, liczba wizyt: 91104 |
Nadesłane przez: oaza 26-01-2011 21:33
Dziś był dzień kierowniczo- dyrekcyjny. Znaczy się menadżerowie coraz wyższego szczebla nas odwiedzali, a dokładniej nasz oddział. Są plany rozbudowy czy przebudowy, w każdym bądź razie ulepszenia naszego miejsca pracy. Dzięki temu, nami jako osobami, nikt specjalnie się nie interesował, bo prowadzone były wymiary i obliczenia. Mimo wszystko siedzieliśmy jak trusie żeby za bardzo w oko się nie rzucać...Tak na wszelki wypadek. Uspokoiło się w granicach południa i wtedy zdarzyła się sytuacja, która rozbawiła nas do łez.
Potrzebni będą pracownicy, więc zostały puszczone wici. Dziś przyszedł pan, lat około 50 i pytał się o pracę jako kierowca. Troszkę go wypytałam, zadzwoniłam do logistyka i poprosiłam o pozostawienie CV. Na te słowa, zza pleców wyłonił się speszony młody człowiek i podał mi owo CV. Okazało się, ze pracy szuka synuś, a nie tatuś... Tatuś jeszcze poinstruował synusia, żeby DOPISAŁ, że posiada prawo jazdy...Ów młody człowiek, według instrukcji tatusia, brakującą informację dopisać miał długopisem na CV..Uprzejmie poinformowałam, że tego typu poprawki nawet nie wchodzą w grę i poprosiłam o kompletne dokumenty.
Pół godziny później synuś przyjechał. SAM! I przywiózł CV, ale my już wiemy, że młody człowiek jest u nas spalony...Chłopaki aż się popłakali ze śmiechu.
No cóż, mam nadzieję, ze ja mojego synka wychowam na bardziej samodzielnego młodego człowieka, który w wieku 20 lat nie będzie już prowadzony za rączkę