Córka i mama- pomysły na dzień bez nudyyyKategorie: Rozwój, Żyj chwilą, Zainteresowania Liczba wpisów: 71, liczba wizyt: 188932 |
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 07-06-2013 08:01
Są takie dni, gdzie nic się nie chce...macie tak czasem?
taki wszechogarniający leń, którego ciężko wypędzić kawą, dextro, a nawet energetykiem.
Właśnie dzisiaj takiego lenia mam ja.
A Liwia? no właśnie, ona ma pełno werwy, dlatego trzeba było jednak siłę na zabawę znaleźć.
Pomysł podpatrzony od wujka Mirka, który zabawę, na leniwca,
z Liwunią opanował do perfekcji.
Choć nie wiem, czy w tej wersji zabawy, role nie powinny być odwrócone,
bo mimo, wolnego tempa jakie sobie nadałam,
zmachałam się i to porządnie.
Jeżeli ktoś jest na etapie ćwiczeń- to jest to super pomysł na wypracowanie górnych partii :)
A o czym mowa?
Zobaczcie sami:
Moja księżniczka mogłaby się tak "wozić" godzinami,
i nawet jak da woźnicy troszkę odpocząć, to jest to dosłownie kilka minut, po czym biegnie,
po koc, i zabawa zaczyna się na nowo.
Jeżeli więc zdecydujecie się na taką formę rozrywki, UWAŻAJCIE,
bo Wasz maluch, będzie Was męczył o tą zabawę non stop.
(Sprawdzone na innych maluchach).
Pisałam Wam też ostatnio, że muszę wymienić jeden nietrafiony prezent, który Liwii kupiliśmy,
z okazji sobotniego "Dnia Dziecka".
Wymieniłam, wymieniłam, oczywiście.
Zastanawiałam się nad lalką lub klockami Lego Duplo, do kompletu.
Padło na drugą opcję, i tym razem wybór trafiony.
Zestaw Lego Duplo- to wersja Cyrk, jest tak słoń, tygrys, konik, trzy postaci:
dyrektor cyrku, klaun oraz balerina, zwykłe klocki, ale także, te z elementami cyrkowymi,
między innymi huśtawka.
Liwia jest zafascynowana kolejną dostawą klocków, a ja się zastanawiam,
nad zakupem dużego pudła do ich przechowywania,
gdy nasza kolekcja jeszcze się powiększy.
Idę poszperać po internecie, za jakimś fajnym pudłem.
A może Wy coś polecacie?
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 05-06-2013 15:05
Na wstępie chciałam zaprosić Was do polubienia naszego funpage,
na portalu facebook http://facebook.com/beznudyyy
TAM CZEKA NA WAS KONKURS.
Mile czyta się Wasze komentarze, więc jeżeli macie ochotę zostawić po sobie ślad, chętnie zobaczę i odpowiem.
Jeżeli blog przypadł Wam do gustu zapraszam do obserwowania.
Kiedy jest ładna pogoda, większość, mam które nie są aktywne zawodowo,
lub mają na tyle elastyczny czas pracy- mogą pozwolić sobie na spędzanie dnia z dzieckiem.
W tym czasie są z maluchami na placu zabaw, na spacerze lub inaczej spędzają czas na podwórku.
Daję sobie rękę uciąć, że gdy na zewnątrz jest ciepło, mało kto będzie ten czas spędzał w domu.
No, może za wyjątkiem przerw na drzemkę, gdy dzieciaczek,
jeszcze śpi w ciągu dnia, lub z pauzą na jedzenie.
My np. robimy sobie tylko domową przerwę na obiad, bo deser, już bierzemy ze sobą w plener, tak jest wygodniej, bo możemy zapuścić się gdzieś dalej od domu.
Dzieciaczek wyszaleję się na huśtawkach, w piaskownicy, na konikach, słonikach i innych buzerach dostępnych na placu zabaw.
Nałyka się świeżego? powietrza...no zależy gdzie, ale nie będziemy rozdrapywać tej kwestii.
A później od razu lepiej mu się będzie spało, jak to mawia moja babcia.
I coś w tym jest, bo taka aktywność na zewnątrz, bardziej męczy, niż nie jedna zabawa w domu.
Choć my nawet bo tak aktywnym dniu, i tak znajdziemy jeszcze siłę na chociaż chwilkę, zabawy po kąpieli.
Wracając do dnia wczorajszego- to za nami pierwsza wizyta kontrolna Liwii u dentysty.
Już kilka dni wcześniej, oswajaliśmy ją z tą wizytą.
Otwieraliśmy szeroko buźkę mówiąc aaaa- ćwiczenia odbywały się rodzinnie,
bo cała nasza trójka ładnie pokazywała ząbki.
Jasne jest, że takie małe dziecko, nie utrzyma długo otwartej buźki,
ale myślę, że warto wyrabiać takie nawyki, przez zabawę.
Mała oczywiście nie wytrzymała nadmiaru emocji, i musiała sobie popłakać,
rozżalona, że musi pokazywać uzębienie jakiejś obcej osobie.
Na sam koniec wizyty dostała balona, zrobionego z rękawiczki :)
i ucieszona tym faktem, chciała czym prędzej wyjść z gabinetu.
Czyli pierwsza ( i nie ostatnia niestety) trauma dentystyczna za nami,
oby takich wizyt było jak najmniej.
Umilaczem, tego wypadu dentystycznego, była małpka- Muki,
którą Liwunia dostała w dzisiejszej paczce z okazji Dnia Dziecka od babci Graży.
Małpka dzielnie wspierała pacjentkę, więc w nagrodę, wieczorkiem zjadły obie z Liwunia banana.
Pamiętacie, starego poczciwego bączka? ojjjj...tak, takie niepozorne "coś", a ile frajdy dawało.
Niedawno, gdy byliśmy na zakupach, zobaczyliśmy zestaw czterech małych bączków.
Były w promocji, więc wzięliśmy, z myślą, że kiedyś się przyda.
No i faktycznie, dzisiaj nadszedł "bączkowy" wieczór.
Nie myślałam, że będzie tyle radości z czterech, różnokolorowych, plastikowych bączków- a jednak.
Niestety nie udało mi się uchwycić wszystkich naraz w ruchu, ponieważ przy mojej księżniczce,
trzeba by było wykazać się wtedy szybkością geparda, bo ona łapała je wszystkie,
i nie było końca jej radości.
Zabawa, tak moją Liwusie wymęczyła, że zaraz po niej smacznie poszła spać.
Takie małe rzeczy, a jak potrafią dziecko ucieszyć.
Teraz zastanawiam się nad zakupem, bączka z prawdziwego zdarzenia.
Będę musiała poprzeglądać, co jest dostępne w sklepach.
Nadesłane przez: dpczajkowscy dnia 03-06-2013 16:49
Tak jak wspominałam już wcześniej- Dzień Dziecka, trwał u nas dwa dni-
podejrzewam, że u większości rodziców, tak właśnie było, bo dużo imprez,
z tej okazji, odbywała się w niedzielę, czyli dzień bo święcie dzieciaczków.
My sobotę spędziliśmy niestety głównie w sklepie.
Dzień zaczął nam się bardzo dobrze-
bawiliśmy się od rana, balonami- takimi z których można tworzyć zwierzątka, kwiatki itp.
Mama musi troszkę poćwiczyć, bo jak na razie robiłam wszystko, na "czuja",
ale obiecuję, że poszperam w internecie, i nauczę się robić ładnego pieska i żyrafę i inne stwory.