Bartt (2013-08-26 13:44:43)
anna. (2013-08-26 12:09:09)
Stąd też moja ciekawość, ile dzieci z ZD Bartt zaadoptował, skoro nie podoba mu się przerywanie ciąż z ZD?
Pytanie jest delikatnie mówiąc idiotyczne. Wybrałaś sobie jedną formę pomocy (akurat jedną z najskuteczniejszych) i dyskredytujesz wszystkie inne. Zabijanie ludzi tylko dlatego, że są słabsi i wymagają opieki w codziennym funkcjonowaniu, jest prymitywne. Zwłaszcza, że medycyna cały czas się rozwija i prowadzone są badania mające zniwelować skutki ZD.
Form pomocy jest wiele i każdy decyduje się na taką, na jaką chce i może. Ale bez względu na to, nic nie uprawnia do zabijania chorych.
Nie dyskredytuję innych tylko pytam uprzejmie, jaką aktywną formą pomocy ze swojej strony uzupełniasz własne stanowisko?
Wbrew temu, iż nieustannie posługujesz się okresleniami "dziecko, ludzie" w odniesieniu do płodów bądź zarodków nie zmienia to faktu, iż płód staje się prawnie dzieckiem w momencie porodu, a dokładnie odpępnienia. Aborcja zaś nie jest kwalifikowana jako morderstwo, tylko zabieg przerwania ciąży, który w Polsce można wykonać w jednej z trzech okreslonych przez ustawę sytuacji. Więc może nie odwracajmy kota ogonem i zachowajmy prawidłową terminologię prawną. Ludzi z ZD nikt nie zabija w żadnym z europejskich porządkó prawnych, więc skończmy z sianiem paniki.
O tym, że medycyna prowadzi badania mające zniwelować skutki ZD trudno się nawet wypowiedzieć z uwagi na bezkres tej bzdury. No niestety nie ma takiej możliwości, aby dorobić komuś brakujący lub usunąć nadmiarowy chromosom i sądzę, że ta wiedza jest raczej na poziomie podstawowej genetyki gimnazjalnej. Niwelowanie skutków oznacza usuwanie skutków, a to w przypadku ZD nie jest możliwe i nie będzie możliwe. Możliwa jest rehabilitacja oraz wczesna interwencja, które w sytuacji najlepszej z możliwych pozwolą osiągnąć dziecku maksimum jego możliwości, ale zawsze to maksimum będzie się znajdowało poniżej średniej populacyjnej zdrowego dziecka. Co wiecej zróżnicowanie ZD jest olbrzymie od zespołów mozaikowych po ciężkie upośledzenia, czego sie nie da stwierdzić zaocznie na etapie prenatalnym. Z cięzkim upośledzeniem niewiele da się zaś zrobić poza zapewnieniem dziecku opieki. Generalnie Twój wywód prowadzi do rozmydlania dramatu, jakim jest urodzenie dziecka z ZD, bo: medycyna, bo rehabilitacja, bo coś tam. Nie, nieprawda, jest to wada chromosomalna i jest to to bardzo ciężka wada, z którą wiele rodzin nie jest w stanie sobie poradzić i dlatego mają prawo taką ciążę przerwać. I to jest ich decyzja.
Ja akurat mam dziecko z ZD w rodzinie i to nie jest już dziecko, a człowiek 28letni, ktory nie jest słodkim pyzatym malcem, co do przyszłości i rozwoju którego można by mieć jeszcze jakieś nadzieje. Zespół jest zaawansowany, chłopak jest niesamodzielny, wymaga stałej opieki, ma normalnie rozbudzoną seksualność i to czyni dodatkowo opiekę nad nim mega ciężką dla całej rodziny, w tym dla rodziców będących w wieku już zaawansowanym. Tak więc nie pisz mi tutaj o teorii, ktorą znam z praktyki, i akurat nie jest ona taka, jak na lukrowanych obrazkach Piewców Życia, gdzie dzieci z ZD są zawsze małe, słodkie i podkreśla się ich bezbronność. Ten sam zespół 28 lat później jest potworną męką dla najbardziej kochających ludzi, którzy fizycznie sobie nie radzą, a dodatkowo mają świadomość, ze po ich śmierci los syna stanie pod znakiem zapytania (u nas akurat tak nie będzie, co nie znaczy, że dla wielu rodzin rzeczywistość jest właśnie taka, nie każdy ma rodzinę gotową się zająć bardzo chorym dzieckiem po śmierci jego rodziców). Konkluzja, że co tam, najwyżej taki człowiek wyląduje w placówce stałego pobytu, w końcu się urodził, alleluja! cel osiągnięty! pokazuje jedynie płytkość takiego tak zwanego humanitaryzmu, który nie jest w tym przypadku żadnym humanitaryzmem, a zamiataniem problemu pod dywan.
Proponowałabym więc pójść krok dalej w refleksji "zycie jest darem" i pomyśleć jeszcze o jakości tego życia dla samego dziecka i jego rodziny. 12latek, którego własny ojciec zarabał siekierą w 2011 roku przypomina nam, że naprawdę urodzenie dziecka nie jest żadnym sukcesem dla dziecka, jeśli jakość życia za tym nie podąża. Niemowlaki w beczkach pokazują to samo. Sprawa Madzi z Sosnowca również. Są ludzie, którzy pragną mieć dzieci i są ludzie, którzy mieć ich nie chcą. Są też ludzie, którzy nie czują się gotowi do opieki nad dzieckiem ciężko chorym i rodzenie takiego dziecka, aby potem je traktować jak kukułcze jajo nie jest zwycięstwem dla nikogo- btw. byłeś kiedyś w takim zakładzie? Bo ja byłam. Popatrz w oczy dzieci, które od urodzenia przebywają pod opieką instytucjonalną, z zaawansowaną chorobą sieroca, i nigdy z tego zakładu nie wyjdą czekając na własną naturalną śmierć, a potem napisz mi coś o darze życia i o tym, jaką zgrozą jest aborcja z powodu uszkodzenia płodu. A jeśli naprawdę wierzysz w sens życia jako daru, to wróć do mojego pytania o to, ile takich dzieci adoptowałeś realnie zmieniając ich los. Bo tylko to jest działaniem rzeczywistym przekładającym się na poprawę życia chorego dziecka, a nie pisanie na forum przez faceta bezdzietnego i bezżennego, który rozprawia jednak o abstrakcji.