W ostatnim czasie nie brakowało na naszym forum wątków, w których przyszłe mamusie upewniały się, "czy to już?". Chyba każda kobieta w ciąży troszkę się boi, że nie rozpozna pierwszych objawów porodu, a jednocześnie zastanawia się, co zrobi, kiedy "to się zacznie".
Ja przy pierwszym porodzie samą siebie zaskoczyłam opanowaniem i trzeźwością umysłu. Zero paniki, łez czy roztrzęsienia. Obserwowałam siebie i swoje ciało i systematycznie działałam: telefon do męża, sprawdzenie torby, przebranie się, potem jeszcze kawa za radą mamy (podobno przyspiesza poród)...
Zastanawiam się, jak zachowam się teraz przy drugim porodzie. Obawiam się bardziej niż przy pierwszym, ale...może i tym razem w zderzeniu z tą sytuacją uaktywni się moje wrodzone opanowanie? Mam nadzieję!
A jak Wy zachowywałyście się czując zbliżający się poród? Jak wyglądał Wasz plan działania? Była panika czy spokój?
Zapraszam do dyskusji i wspominania:)