Uwielbiam czytać. A snując plany o macierzyństwie w czasach, kiedy to nawet potencjalnego narzeczonego nie było na horyzoncie, przysięgłam sobie, że swojemu synowi/córce też będę się starała wpoić miłość do książek. Teraz własne dziecko już posiadam i swój plan mogłam wcielić w życie. Wiecie, jaka była zaskoczona, kiedy okazało się, że nie muszę? Bąbel uwielbia książki. Kocha je tak samo, jak samochody i w zasadzie to do pełni szczęścia wystarczyło by mu właśnie to - wypełniony po brzegi książkami regał i jeszcze jeden regał, tym razem wypełniony samochodami.
Jak już wspomniałam, Bąbel uwielbia książki. A my z kolei, widząc jego miłość do literatury, uwielbiamy mu te książki kupować. Jego biblioteczka ciągle się powiększa, a ostatnimi czasy, dzięki portalowi Familie.pl, w jej szeregi trafiła książeczka Wierszyki 2-latka. Bawimy się wyd. Ameet.
Zakup każdej nowej książki dla Bąbla to starannie przemyślana decyzja. Zanim upatrzona pozycja wyląduje w koszyku, musi pozytywnie przejść różnorakie inspekcje, wśród których najważniejsza jest pozytywna opinia innych mam. Chcemy w ten sposób zaopatrzyć Bąbla w ciekawe, oryginalne i jednocześnie wartościowe książeczki, a uniknąć zakupu totalnych bubli.
Niestety książeczka, którą dzisiaj opisuję, plasuje się właśnie w tej niechlubnej kategorii. Jest to pozycja, którą, jeśli zobaczyłabym w sklepie, nawet bym nie rozważała możliwości zastanawiania się nad jej zakupem. Niezachęcająca okładka, na której widnieją cukierkowe postaci disneyowych bohaterów na pewno nie przyciąga wzroku - a bynajmniej mojego. No ale stało się, że książeczkę posiadamy, więc i jakieś zalety czas wyszukać ;)
Bez wątpienia ogromną zaletą jest jakość wykonania książki. Okładka jest twarda i śliska, dzięki czemu łatwo ją wyczyścić i dużo ciężej zniszczyć. Poszczególne stronice również wykonane są z grubszego, śliskiego papieru, który gniecie się dużo łatwiej - sprawdzone przez Bąbla tuż po rozpakowaniu książki, ale jednak da się go potem rozprostować i nie widać na nim zniszczeń aż tak bardzo, jak na tradycyjnym papierze. Również format książki jest fajny - ani za duży, ani za mały. Taki w sam raz dla maleńkich rączek.
Niestety pod kątem graficznym pozycja nie przypadła nam do gustu. Postaci disneyowych bohaterów zostały mocno zniekształcone, przez co nie budzą już takiej sympatii osób, które znają je z filmów animowanych. Ponadto Bąbel jest dzieckiem wychowywanym bez telewizora, więc tych postaci nie zna w ogóle. A wierszyki? Jak wierszyki. Na chwilę obecną Bąbel nie jest nimi zainteresowany.
Cóż. Chciałabym, aby było inaczej, ale niestety książka zdecydowanie nie trafiła w nasz gust. Bąbel obejrzał ją może raz czy dwa, po czym rzucił w kąt. Każda kolejna próba zachęcenia go do tej książeczki kończy się fiaskiem i tym, że maluch i tak sięgna po swoją ulubioną Ulicę Czereśniową. Jakoś ta książka potrafi bez problemu już od dobrych kilku miesięcy zająć go na długie godziny. Szkoda, bo liczyliśmy na dużo więcej :(
Po więcej zdjęć zapraszam na bloga, do którego link poniżej :)