Moja koleżanka mnie trochę rozbawiła. Właściwie zawsze zgadałam się z jej wyborami ale nie tym razem.
Taty swojego dziecka nie widziała 2 lata bo był w więzieniu. Niespodziewanie się pojawił. Ona stwierdziła że on jest tylko ,, dawcą spermy,, a dziecko jest tylko jej. Według mniej wojna powinna byc między nią a nim a nie powinna mieszać i nastawiać dziecka przeciw ojcu. Mała będzie pytać o niego a ona nie powinna zabierać szansy by się wykazał. Nie wyrządził żadnej krzywdy dziecku tylko jej więc jakie ma prawo mieszać niewinne dziecko w prywatne wojny. Co sądzicie? Czy to nie egozim? On tak samo zasługuje by mieć kontakt z małą, to także jego córka! Powiedziałam co myślę a koleżanka urażona że mam inną opinię niż ona poprostu się obraziła.