Ja myślę, że dzieci mogą chcieć robić wszystko same z dwóch powodów. Albo nie chcą być kontrolowane, bo mają coś do ukrycia. Ale w takim wypadku to się przecież prędzej czy później wyda. Albo po prostu bo chcą zacząć panować nad jakąś częścią swojego życia. Nie wiem ile Patryk ma lat, ale w tym drugim przypadku tylko bym się cieszyła. Przecież chcemy by nasze dzieci były coraz bardziej samodzielne.
Myślę, że dziecku, które chce być samodzielne powiedziałabym, że proszę bardzo może sam, ale pod warunkiem, że będzie miał określone wyniki w nauce (dostosowane do możliwości dziecka). Dodałabym, że jeśli będzie miał jakieś pytania czy potrzebował pomocy to chętnie mu pomogę, ale inicjatywa musi wyjść od niego.
Ja od roku stosuję u najstarszego synka (poszedł właśnie do piątej klasy) zasadę nie kontrolowania (ani zeszytów, ani prac domowych, ani niczego) tylko wymagania. Tak gdzieś raz w miesiącu dostawał kartę ocen i liczyliśmy średnią wszystkich ocen. Jak miał oczekiwaną średnią (zaczęliśmy od 4.0 i powoli wymagania rosły aż na koniec roku miał mieć 4.5) to bardzo dobrze, jak nie, szlaban na miesiąc na telewizję. Ktoś powie okrutne, brutalne, dziecko znienawidzi szkołę. Myślę, że to był dobry sposób na niego, jeśli nie jedyny. Grześ nie należy do dzieci, które uczą się dla dobrych ocen, czy po to, żeby pani była z nich zadowolona, chwaliła, lubiła itp. Ten system dał mu konkretną motywację, powodując jednocześnie poczucie, że to on jest panem sytuacji. Zdarzało mu sie zapomnieć o pracy domowej, ale widziałam jak bardzo starał sie pamiętać, bo wiedział, że to wyłącznie jego sprawa. Często robił ją jeszcze na świetlicy, albo zaraz po przyjściu do domu "żeby nie zapomnieć". Oczywiście nie obyło się bez wpadki, kiedy wykalkulował, że może sobie pozwolić na nierobienie prac domowych z polskiego (nienawidzi pisać) bo nadrobi piątkami i szóstkami z innych przedmiotów. Oczywiście się przeliczył i wówczas średnia spadła mu poniżej 4.0, a na koniec roku dociągnął tylko do 4.4 (i przez całe wakacje, żeby móc oglądać telewizję musiał "zarabiać" pracując w domu ponad zwykłe obowiązki), ale myślę, że te "porażki" były też bardzo cennymi lekcjami. To przyjemność patrzeć jak sam sobie to wszystko organizuje, nawet jeśli nie wszystko mu wychodzi. Przypomina mi takiego gospodarza, "pana na włościach", który "czyni sobie ziemię poddaną".
Podoba mi się również to, że nie muszę ciągle przypominać, męczyć narzekać, prosic, grozic, przekupywać itp.
W tym roku zamierzam wprowadzić również drobne nagrody np. dodatkowe 15 min. grania na komputerze (bardzo cenne bo limit jest godzina tygodniowo) jeśli przez cały tydzień wytrzyma bez jedynki i bez uwagi (ma ADHD więc tydzień bez uwagi to jest sukces).