Wtam wszystkich bardzo serdecznie.
Nie wiedziałam, gdzie mogę zwrócić się z moim "rodzinnym" problemem, więc postanowiłam wyżalić się na forum. Nie wiem również od czego zacząć, ale chciałabym opisać sytuację materialną mojej rodziny, która jest największym problemem, z którym ja już nie mam siły walczyć, ani nie mam siły sobie z tym radzić, nie wyobrażam sobie również, jak nasze życie będzie wyglądać za kilka lat...
Zacznę od samego początku. Jestem jedynaczką, bardzo kocham swoich rodziców, mamy super relacje, żartujemy, dużo rozmawiamy, chodzimy razem na spacery i próbujemy spędzać wspólnie czas wolny. Moja mama jest osobą bezrobotną od... 5 lat i nawet nie zamierza podjąc jakiejkolwiek pracy!!! I tutaj tkwi problem. Kiedy byłam w podstawówce mama wyjeżdżała za granicę do pracy. Nie pracowała jako pomoc kuchenna ani sprzątaczka. Miała kierownicze stanowisko i wyjeżdżała za granicę na okres 7 miesięcy, po czym wracała do Polski. Tata pracował ponad 25 lat w dobrze płatnej firmie, żyliśmy normalnie, bez żadnych szaleństw, starczało nam na wszystko- zaczynając od opłat mieszkania a kończąc na jedzeniu. Kiedy mama przebywała w Polsce często jeździliśmy na wakacje nad nasze Polskie morze. Mój tata przeszedł dwie operacje góza mózgu, jest na rencie i od 5 lat pracował jako ochroniarz. Mama nawet nie kwapiła się szukac pracy. I zaraz powiem Wam dlaczego. Otóż moja mama prawie całe życie jest uzależniona od swoich rodziców, którzy dają jej non stop pieniądze, babcia jest schorowana i ma 80 lat, a nadal gotuje nam obiady, bo nam (od kiedy tata jest na rencie i dorabiał jako ochroniarz) starczało na opłacenie mieszkania i na przezycie 10 dni miesiąca, kolejne 20 dni utrzymują nas rodzice mojej babci... Moja mama najwidoczniej nie widzi problemu, nikt nie jest w stanie jej przetłumaczyć, że zostaniemy "na ulicy" kiedy dziadków zabraknie Mama przepracowała w swoim 50letnim życiu zaledwie 10 lat, a może nawet mniej... Odkad pamiętam kase dają nam dziadkowie. Jest mi bardzo przykro oraz wstyd, że własna matka nie jest w stanie niczego mi zapewnić. Owszem, kiedy żyliśmy normalnie nie narzekałam, miałam wszystko czego potrzebowałam, mama zapisywała mnie na kursy jezykowe, przez kilka dobrych lat uczyłam sie jezyka obcego i bardzo jej za to dziękuję. Ile razy jej powtarzałam, płakałam, krzyczałam, robiłam awantury, żeby w końcu znalazła jakąkolwiek prace, żeby zaczęła zarabiać przynajmniej 1000 zł miesięcznie. Przecież ona nawet emerytury nie będzie miała, jej dochody od tych 5 lat wynoszą 0 złotych Tata pracował ZAWSZE, a ona i tak się na nim wyżywa, kłóci i mu dogryza, że jest cieciem (był, bo teraz już nie pracuje), chociaż pracował po 12 godzin dziennie, a po tak skomplikowanych operacjach, jest to dla Niego bardzo męczące.
Kilka słów o mnie: jestem studentką, w tym roku pisze pracę licencjacką, również mam stwierdzony umiarkowany stopień niepełnosprawności, studiuję na dwóch kierunkach i z
tytułu niepełnosprawności dostaje te kilkaset złotych oraz stypendium za wyniki w nauce. W naszym mieście jest ciężko z pracą, ale jeżeli ktoś szuka to ją znajdzie. Ja sama wiem jak jest, ponieważ rok temu szukałam pracy na wakacje, żebym mogła sobie dorobić i trochę pieniędzy zaoszczędzić na własne potrzeby. Pracowałam na umowe zlecenie przez całe wakacje i to w dwóch pracach. Od 2009 roku niestety nie mam czasu i możliwości pracowac, ponieważ studiuję dwa kierunki i czasami wracam do domu padnięta. I to nie ja powinnam utrzymywać rodziców, tylko oni mnie. I moja matka powinna iśc do pracy!!! Co ja mam zrobić, żebyśmy żyli normalnie. Jest mi wstyd przed koleżankami, a najbardziej przed własnym chłopakiem, z którym jestem już prawie 3 lata. Jest mi smutno, ponieważ Jego rodzice pracują i dobrze zarabiają, budują dom i są szczęśliwi. Ja niestety nie mogę tego powiedzieć, brak mi słów. Często przez to płaczę i jestem smutna. Chciałabym jeszcze wspomnieć, że często ja sama wysyłałam pracodawcom CV mojej mamy, a moja babcia nawet dzwoniła w sprawie pracy, jaka pojawiała się w gazetach Tylko, ze ja
za nią nie pójde na rozmowe kwalifikacyjną!!! Wszystko na marne, to nic nie dało. Moja mama nie chce pracować. Tylko dlaczego ja mam cierpieć z tego powodu. Prosze o pomoc Mówiłam jej żeby chociaż poszła pilnować dziecko, cokolwiek!!! I wszystko na nic. Wszyscy w kółko jej powtarzają (ja, tata, babcia, dziadek), że ona MUSI iść do pracy! Po co decydowała się na dziecko, skoro teraz nie jest w stanie mnie nawet utrzymać. Jesteśmy zależni od dziadków.Proszę o jakąkolwiek pomoc, bo ja już nie daje sobie z tym rady.
Dziękuję za przeczytanie mojej wiadomości. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie.