marcin - ja tamtej kobiety nie oceniam. To jej sumienie. Ja wiem że JA bym tak nie potrafiła.
Tylko staram się powiedzieć ( po raz kolejny) ze w życiu sa różne sytuacje i trudno oceniac nam , którzy nie mieli do czynienia z taką czy inną sytuacją.
My możemy tylko gdybać. Dopiero gdy nas to dotknie , wiemy na 100% jak się zachowamy w takiej sytuacji.
Opowiem też inną sytuacje jaką znam z czasow studenckich.
Moja znajoma urodziła syna ( oczywiście już jako mężatka). Okazalo sie że syn jest...czarny.
przysięgała że jest to syn męża. Nie uwierzył. Zwyzywał ją, wniósł o rozwód,odszedł, zażądał badań gentycznych.
Okazło się że w 100% to jego syn.
Zaczął dochodzić co i jak. Pierwsza żona jego dziadka ( czy ojca - już nie pamietam) była Murzynką. Urodziła dwoje dzieci. Jako że w Polsce zycia nie miała, a mąż nie chciał wyjechac do USA - wyjechała sama.
Zostawiła tylko jedno dziecko - syna - w Polsce. Tego "najaśniejszego". Niestety - jej geny odezwały się w dziecku które urodziła moja koleżanka....
Małżeństwa nie dalo się już naprawić - on powiedział za dużo i nie zaufał jej...
I to też jest zwykłe życie, które pisze najdziwniejsze scenariusze....