Ojciec interesował się córką. Była jego jedyną księzniczką i czuła zawsze jego miłość, ale był jakby z boku, zapracowany, zmęczony. Nie do Niego gnałam, gdy było mi źle, bo zawsze była Ona, gotowa wysłuchać, przytulić, wesprzeć.
Nie mam najmniejszych wątpliwości: MAMA- najważniejszy człowiek w moim życiu, moja tarcza, opoka, wyrocznia. Póki żyła, czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że nic złego nie może mnie spotkać, bo jest Ona: mądra, dobra, kochająca, wyrozumiała, zawsze przy mnie bez względu na to, jakich złych bym nie dokonała wyborów.
I na przeciwległym brzegu- moja Córka, dla której dobra uczyniłabym chyba wszystko.
To moje największe miłości. Po prostu tak jest.
W każdym momencie życia, w najszczęsliwszych dniach małżeństwa zawsze odpowiedziałabym tak samo. I mój Mąż o tym wie. Akceptuje to, iż nie jest moją największą miłością, ze nr 1- to nasze dziecko. Bo miłość matczyna zawsze przebija małżeńską.
Przynajmniej tak jest w moim wypadku-)