Mojego obecnego męża znam 16 lat.Na początku przez ok 4 lata byliśmy znajomymi, potem spotykaliśmy się ze sobą a następnie po 2 latach bycia razem zamieszkaliśmy razem.Decyzja o zamieszkaniu razem była dla mnie ucieczką z domu w którym mimo 22 lat wciąż byłam bita i upokarzana.
Rodzice mojego męża wiedzieli o wszystkim i nie mieli nic przeciwko naszemu mieszkaniu.potem pobraliśmy się.
Jeszcze w okresie narzeczeństwa byłam świdkiem kilku awantur jego rodziców, gdzie ojciec gdy wypił wyzywał żonę, młodsze rodzeństwo, czasem były rękoczyny.Ale to wtedy mój mąż jako jedyny potrafił ojcaodgonić i zakończyć burdy.Obiecywał, że nigdy nie będzie taki jak ojciec.Ja oczywiście wierzyłam.
pierwszy raz uderzył mnie w twarz ok miesiąca po ślubie, gdy bylismy razem z jego znajomymi z pracy.Oni tego nie widzieli.potem oczywiście błagał o wybaczenie,przepraszał.Uwierzyłam.2,5 roku był spokój.
Będąc na weselu u znajomych mąż dużo i szybko wypił i gdy prosiłam go by się uspokoił rozszalał się na dobre.Zatrzymał mnie w samochodzie a potem rowadząc po pijanemu zawiózł mnie do teściów , gdzie mielismy przenocować.Nim wyrzucił mnie z samochodu, pobił,dusił potem kopał.Gdy się uwolniłam uciekłam do domu teściów obudziłam ich i opowiedziałam o wszystkim.
Na drugi dzień mąż po nocy spędzonej w samochodzie wrócił do domu niczego nie pamietając.Szwagier myślałam że go zabije, gdy dowiedział sie co mi zrobił i zobaczył sińce.
po powrocie do domu przepraszał obieywał i znów był spokój.
Niestety w ciągu ostatniego roku takie sytuacje zdarzają się bardzo często.Był nawet taki incydent że pobił mnie, swoją matkę i siostrę, rzucił się na nie z nozem gdy ja uciekłam do pokoju uspokoić dzieci.Zadzwoniłam po policję, która zabrała jego.Ale na długo to nie pomogło.Teraz dosyć czesto bije mnie i to już nie tylko po pijanemu ale ostatnio już na trzeźwo.
Nie mam gdzie uciec.Z rodziną nie utrzymuję kontaktów chociaż gdybym do nich wróciła miałabym to samo albo jeszcze gorzej niz tu.Teściowie mieszkają na wsi i tam też nie mamgdzie się Mojego obecnego męża znam 16 lat.Na początku przez ok 4 lata byliśmy znajomymi, potem spotykaliśmy się ze sobą a następnie po 2 latach bycia razem zamieszkaliśmy razem.Decyzja o zamieszkaniu razem była dla mnie ucieczką z domu w którym mimo 22 lat wciąż byłam bita i upokarzana.
Rodzice mojego męża wiedzieli o wszystkim i nie mieli nic przeciwko naszemu mieszkaniu.potem pobraliśmy się.
Jeszcze w okresie narzeczeństwa byłam świdkiem kilku awantur jego rodziców, gdzie ojciec gdy wypił wyzywał żonę, młodsze rodzeństwo, czasem były rękoczyny.Ale to wtedy mój mąż jako jedyny potrafił ojcaodgonić i zakończyć burdy.Obiecywał, że nigdy nie będzie taki jak ojciec.Ja oczywiście wierzyłam.
pierwszy raz uderzył mnie w twarz ok miesiąca po ślubie, gdy bylismy razem z jego znajomymi z pracy.Oni tego nie widzieli.potem oczywiście błagał o wybaczenie,przepraszał.Uwierzyłam.2,5 roku był spokój.
Będąc na weselu u znajomych mąż dużo i szybko wypił i gdy prosiłam go by się uspokoił rozszalał się na dobre.Zatrzymał mnie w samochodzie a potem rowadząc po pijanemu zawiózł mnie do teściów , gdzie mielismy przenocować.Nim wyrzucił mnie z samochodu, pobił,dusił potem kopał.Gdy się uwolniłam uciekłam do domu teściów obudziłam ich i opowiedziałam o wszystkim.
Na drugi dzień mąż po nocy spędzonej w samochodzie wrócił do domu niczego nie pamietając.Szwagier myślałam że go zabije, gdy dowiedział sie co mi zrobił i zobaczył sińce.
po powrocie do domu przepraszał obieywał i znów był spokój.
Niestety w ciągu ostatniego roku takie sytuacje zdarzają się bardzo często.Był nawet taki incydent że pobił mnie, swoją matkę i siostrę, rzucił się na nie z nozem gdy ja uciekłam do pokoju uspokoić dzieci.Zadzwoniłam po policję, która zabrała jego.Ale na długo to nie pomogło.Teraz dosyć czesto bije mnie i to już nie tylko po pijanemu ale ostatnio już na trzeźwo.
Nie mam gdzie uciec.Z rodziną nie utrzymuję kontaktów chociaż gdybym do nich wróciła miałabym jeszcze gorzej niż tu.Moje dzieci zreszto też.Teściowie mieszkają na wsi i tam oprócz podobnego zachowania tescia nie miałabym nawet mozliwosci pracy .Wynajmujemy mieszkanie więc jeśli chciałabym go stąd wyrzucić to nie mam za co sie utrzymać. Nie mam pracy mimo że szukam.Nie mam żadnych dochodów.Zajmuję się 2 dzieci w domu i studiuję.Mamy pożyczke wzietą na mnie i jeśli odejdę to nawet nie mam z czego to spłacać.On pracuje na czarno wiec też oficjalnych dochodów nie ma więc o alimentach mogę zapomnieć.
Nie mówię, że tak jest cały czas.Są chwile, że jest czułym mężem, dobrym ojcem i wszystko jest ok.Ale gdy coś go najdzie to awantury są kilka dni.Staram się by dzieci tego nie widziały ale widzą.Co mam zrobić?Kogo prosić o pomoc?