Niedawno moj Pawel, przewozil takim znajomym kolezanki, meble. Szykowali oni miejsce w domu, dla zony/matki, ktora cierpi na raka pluc, jednak lekarze twierdza ze umrze ona na serce, poniewaz nie dostaje odpowiedniej ilosci tlenu. Ta Pani juz nie je, nie moze sama oddychac, nie moze tez dostawac lekow przeciwbolowych bo one zmniejszaja wydolnosc oddechowa (mimo wspomagania), wiec umiera w wielich bolach. Podobno juz lezy z zamknietymi oczami, i caly czas jeczy z bolu. Chciala eutanazji, maz po dlugim czasie wyrazil zgode, jednak syn nie chce sie zgdzic.
Z matka nie ma kontaktu, takiego w pelni swiadomego juz. Ojciec zaproponowal, zeby przeprowadzil sie do nich na kilka dni, i nawet nie tyle zobaczyl, ile jest przy niej pracyu, tylko aby zobaczyl jak ona cierpi. To umieranie jest bardzo bolesne i wiadomo, na pewno lzejsze ze w domu przy bliskich, jednak nie zmienia to faktu, ze w mekach.
Kolezanka mi wczoraj powiedziala, ze syn powinien sie zgodzic, ze tylko urzadza matce pieklo na ziemi. A ja...hmmm nie odpowiedzialam nic, bo jak uwazam, ze jest to ciezka decyzja, i faktycznie nie tylko na podlozu etycznym , tak gdy mam do czynienia z konkretnym przypadkiem to sama nie wiem.
Wiem, ze takie tematy byly, jednak jak Wy myslicie, co byscie zrobili w tak konkuretnej sytuacji.