Pamiętam pierwszomajowe pochody, pustki na półkach sklepowych, długie kolejki- np. po chleb stało się w kolejce zanim go przywieźli, gumę do żucia "Bolek i Lolek", okropne w smaku sery z tzw. darów z zagranicy rozdawane przy kościołach, salkach katechetycznych. pamiętam też saturatory- "lemoniadę" sprzedawaną na ulicy, gdzie z tego damego kubka korzystało bardzo dużo osób. W święta dostawało się w prezencie pomarańcze- miały one inny smak niż dziś, bo nie były tak łatwo dostępne, wtedy były rarytasem, czekało się na nie z utęsknieniem. Na obiady, kolacje dominowały potrawy smażone, tzw. coś z niczego. Czymś o czym się marzyło były artykuły z Pewexu, ale dla szarych ludzi były niedostęne, ze względu na wysoką cenę produktów.