Trudno pojąć, jak kilka pokoleń mogło czytać książki o przygodach Pippi Långstrump, skoro dzisiejszy, podobno cywilizowany świat uznaje je za rasitowskie. Póki co dzieje się tak w miejscowości Law Botkyrka koło Sztokholmu, ale kto wie, jak się cała akcja skończy.
Wytropili „skandaliczne” treści dzielni bibliotekarze z gminnej biblioteki wyrzucili do śmieci a następnie spalili, starsze egzemplarze książek „Pippi na Południowym Pacyfiku” z powodu zwrotu „Król Murzynów”. Wymieniono je na wydanie z 2015 r., gdzie ów "skandaliczny" zwrot, został zastąpiony, poprawnym politycznie: „Król Południowego Pacyfiku”. Biblioteka wspomniana, ma inne jeszcze zasługi w walce o właściwie pojmowanie świata. Odmówiła wypożyczenia „pewnej książki”, którą jej pracownicy, uznali za szkodliwą, ze względu na prezentowane w niej opinie. W tej jednak sprawie, głos zabrał Rzecznik Praw Obywatelskich, który jednoznacznie ocenił, że : „placówka, odmawiając wypożyczenia książki ze względu na zawarte tam opinie, złamała zasady obiektywizmu”.
Nikt by o sprawie z pewnością się nie dowiedział, gdyby nie dociekliwy dziennikarz śledczy Janne Josefsson, który nie zawahał się kilka dni temu, na antenie szwedzkiego radia, oskarżyć gminną bibliotekę w Botkyrka o palenie książek Astrid Lindgren - w imię politycznej poprawności.
Zaiste dziwny kraj i jacyś mocno pogubieni ludzie, skoro nawet fakt, że Szwecja od kilkudziesięciu już lat przyjmuje u siebie ludzi wielu kultur, religii, tradycji, nie prowokuje pytań o sensowność oskarżeń, pod adresem kultowej książki szwedzkich dzieci - choć przecież nie tylko szwedzkich.
Do czego to dochodzi! Świat stoi nad przepaścią, jak ludzie się nie poprawią (napady, teroryzm, nienawiść człowieka do człowieka) to III wojna światowa coraz bliżej.
"Czy to jest już faszyzm czy komunizm bo w jednej i drugiej opcji zaczynał sie od palenia książek"- to jedna z wielu wypowiedzi pod artykułem