Mam szwagra, l. 27. Popracował za granicą, wrócił z niczym do Polski, siedział na głowie rodzicom kilka miesięcy, a jak już w końcu zaczęli mu suszyć głowę, że ma się obejrzeć za pracą, to się spakował, pozyczył kasę i ponownie wyemigrował za pracą. Siedzi tam kolejny miesiąc kątem u rodziny bez pracy. Do Polski wracać nie chce, bo i po co. Zero planów na przyszłość i perspektywistycznego myślenia.
Drugi przykład: kolega, który pracował w hurtowni elektrycznej. Lat 26. Kończy studia. Zwolnił się właśnie z pracy, bo podcinała mu skrzydła. Póki co mieszka u rodziców, więc o swój byt nie musi się martwić. Własna rodzina? "Chyba zwariowałaś"... ;)
Trzeci przykład: kolega, l. 25. Póki co mieszkanie u mamy. "A gdzie mi będzie lepiej?". Własna rodzina? Przyszłość nieokreślona, bo póki co nawet stałej dziewczyny nie chce mieć.