Mojemu starszemu bratu urodził się synek. Był to pierwszy wnuk moich rodziców. Bardzo dawno nie pokochałam nikogo tak mocno jak mojego cudownego bratanka. Boski i uroczy. Świata poza nim nie widziałam. Wtedy właśnie poczułam, że chciałabym mieć własną taką perełkę. Jednakże zdałam sobie sprawę, że mając 18 lat, to trochę za wcześnie. Odczekałam swoje, choć chęć posiadania dzidzi nie ustępowała... Po dwóch latach, doczekałam się swego :)
Miałam wtedy 21 lat, byłam na II roku studiów, moi rodzice nie spodziewali się wówczas żadnej niespodzianki z mojej strony... Z narzeczonym (jeszcze wtedy) spotykaliśmy się bardzo długo. Często też nocowaliśmy u siebie. Także sytuacja była jasna :) Bardzo bałam się reakcji moich rodziców. To był jeden z najgorszych stresów. Tuż po pierwszej wizycie u ginekologa udałam się do mojej babci, której ze wszystkiego mogłam się zwierzyć. Chociaż czasami, przy odrobinie zapomnienia niektóre z moich tajemnic wypływały od babci dalej :) Ale rozumiem, to już wiek swoje robi. Porozmawiałam z babcią, bardzo się ucieszyła, poradziła mi, żebym jak najprędzej poinformowała rodziców, by nie zadręczać się dłużej. Zanim rodzice, to najpierw był brat. Poszłam z narzeczonym w odwiedziny i tak pół żartem pół serio wyskoczyłam z tekstem, że będziemy mieli dziecko. Moją bratową zamurowało, a brat się śmiał. ( Miesiąc później okazało się, że i oni spodziewają się dziecka :) ). Tego wieczora złapałam telefon i napisałam mojej mamie bardzo długiego i wzruszającego sms-a, w którym wszystko jej wyznałam. Poprosiłam, żeby również przekazała tacie, ale odmówiła. Kazała nam samym to zrobić. Po mamie zauważyłam ogromną radość, a jednocześnie trzy razy większą obawę, strach i niepokój... Ale kamień spadł mi z serca, bo mama była już moim wsparciem i wspólnie mogłyśmy podziwiać i cieszyć się wynikami i zdjęciami USG. Po miesiącu tata zaczął coś podejrzewać. Mój narzeczony już kilkakrotnie chciał powiedzieć o naszej sytuacji, jednak ja ciągle go powstrzymywałam. Byłam przecież ciągle "maleńką córeczką tatusia" więc postanowiłam, że lepiej będzie gdy sama o tym mu powiem. Mój Tomuś siedział z mama przy stole i pili kawę. Ja zaczepiłam tatę i mówię: "Tato, muszę coś Ci powiedzieć." "Słucham" - odpowiedział Tata. I w tej samej chwili wparował do domu mój młodszy brat i w pośpiechu pakując swój strój sportowy krzyczał, że muszę go szybko zawieźć na salę sportową... Pojechałm, ochłonęłam, przemyślałam wszystko jeszcze raz i jak wróciłam z marszu rzuciłam: "Tato, w lutym wyprowadzam się z Tomkiem na stancję". Zdziwienie taty było ogromne. "Ale dlaczego? Co się stało?" "Jestem w ciąży" - odpowiedziałam. Tato odpowiedział: "Cieszę się bardzo, chciałbym tylko żebyś ukończyła również studia". Ufff, wszystko ze mnie zeszło. Już na serduszku było mi leciutko i została tylko radość i wyczekiwanie maleństwa.
Łatwiej mi było przekazać tę informację mojej pani kierownik w pracy, a niżeli własnym rodzicom. Trochę zadziwiające, prawda? :)
Dziś moja córeczka jest jedyna pośród trzech chłopców (dzieci moich braci) i jest uwielbiana przez dziadków :)
P.S. Chciałam wstawić do tego postu foteczki, ale niebardzo wiem jak... :( Pozdrawiam.