Mieliśmy niedawno temat o transplantacji czyli o "zabijaniu" jeszcze żywych ludzi i podobne tematy .. A oto co znalazłem :
- Uznali go za zmarłego. Zawieźli do kostnicy. Ożył leżąc na stole, na którym ubierane są zwłoki?
- Otóż jak przeczytałem ostatnio w Jastrzębiu Zdroju ekipa pogotowia ratunkowego wezwana do nieprzytomnego mężczyzny uznała go za zmarłego... Jak stwierdziła na miejsce przybyła lekarka chociaż ciało było jeszcze ciepłe to jednak jego serce już przestało bić . Po stwierdzeniu zgonu przez lekarkę pogotowie ratunkowe odjechało , a pozostawione ciało trafiło do zakładu pogrzebowego -
W kostnicy mężczyzna przeleżał kilka godzin. Dopiero po tym czasie jeden z pracowników zakładu pogrzebowego zauważył, że człowiek daje oznaki życia i zadzwonił na pogotowie.
Do zakładu pogrzebowego przyjechała... ta sama karetka, która wcześniej pojechała do domu starszego mężczyzny. Ta sama lekarka, która wypisała już akt zgonu, musiała teraz uznać pacjenta za żywego i zabrać go do szpitala. Mimo że do tej skandalicznej pomyłki doszło już jakiś czas temu, pogotowie wciąż sprawdza, dlaczego lekarka się pomyliła. Lekarze podejrzewają, że być może mężczyzna był w stanie śmierci klinicznej.
Nieboszczyk ożył w drodze do kostnicy ..
Według Policji Thomas Sancomb uznany został za zmarłego po tym jak jego dziewczyna zawiadomiła że od dwóch dni nie ma z nim żadnego kontaktu..Wezwany personel medyczny stwierdził że ciało jest zimne , sine i zesztywniałe i na tej podstawie uznał zgon tego 46 letniego mężczyzny ..Zgon stwierdzono o godzinie 14:10 , ale w drodze do "koronera" ( patolog - na sekcję zwłok ) mężczyzna poruszył ręką i nogą - zaczynając płytko oddychać .. Okazało się że mężczyzna ten choruje na trzustkę i była to tylko chwilowa śpiączka..
Umarł z przepicia, odżył w kostnicy i wrócił na imprezę
To mogło się zdarzyć tylko tam... Na dalekim wschodzie Rosji w kostnicy ocknął się, uznany wcześniej za zmarłego, mężczyzna. Za przyczynę jego śmierci uznano przedawkowanie wódki.
Zmarznięty, jeszcze pod wpływem alkoholu, w ciemności poczuł, że dotyka czyichś zimnych kończyn i w strachu rzucił się do drzwi.
Jego wołanie usłyszał ochroniarz kostnicy i powiadomił o dziwnych odgłosach z chłodni swoich przełożonych. Ci początkowo nie uwierzyli w jego relację. Na szczęście postanowili jednak sprawdzić te "dziwne" odgłosy z chłodni kostnicy. Wezwana na miejsce zdarzenia policja przesłuchała cudem ozdrowiałego i wypuściła go do domu.
Mężczyzna swoje pierwsze kroki skierował jednak nie do domu, a na przedwcześnie opuszczone spotkanie. Tam zastał nadal pijących kolegów. Gdy pojawił się w drzwiach żałobników, jeden z jego kompanów od wódki zemdlał z wrażenia.