W sklepach z biżuterią obok wszelkiej maści wisiorów i wisiorków są też takie, które do złudzenia przypominają paciorki różańca. Mają tyle samo oczek i są podzielone na pięć części, ale nie posiadają krzyżyka. I różni je coś jeszcze. Nie mają nic wspólnego z modlitwą, którą symbolizują. Po co zatem się je nosi?
Moda na różańce na szyi nie jest jednak najświeższym trendem. Dziś propozycji religijnych symboli „do noszenia” mamy tak dużo, że jest w czym wybierać. A ponieważ modę uznaje się za sztukę, która może, a nawet powinna szokować – więc szokuje. Skoro krzyż na szyi nie wzbudza już nawet ciekawości, zaczęto umieszczać go niemal wszędzie – na spodniach, na legginsach, na bluzach. Coraz więcej widzi się także połączeń – krzyż – symbol śmierci Jezusa i zbawienia obok odwróconego krzyża – symbolu satanistów.
Desakralizacja symboli religijnych poprzez włączanie ich do codzienności sprawia, że przystają być symbolami, bo tracą swoje znaczenie. Przestają do czegoś odwoływać. My za to, opatrzeni z czymś, co kiedyś można było oglądać tylko w kościołach, w atmosferze skupienia i modlitwy zatracamy granicę między sferą sacrum i profanum. A stąd już niedaleka droga do obojętności i braku szacunku wobec tego co święte.
Z drugiej strony trzeba podkreślić, że noszenie ze czcią na przykład medalika z Matką Bożą jest dobre i wskazane. Różańca również. Ale lepiej mieć małą koronkę na palcu lub w kieszeni i się na niej modlić niż wielki Różaniec na szyi, którego nigdy się nie użyje.
Co myślicie o tej "modzie"?? Mnie osobiście to się nie podoba. Uważam, że symboli religijnych nie powinniśmy łączyć z modą. Rozumiem, jeśli ktoś nosi krzyżyk od Pierwszej Komunii Świętej, ale legginsy z wizerunkiem Jezusa to chyba lekka przesada.
Ja noszę na łańcuszku krzyżyk i medalik Matki Bożej z Lourdes, któy dostałam od mamy!