... i chyba jest to prawda bo za moich dziecięcych i poźniejszych lat życia mało słyszało się o przypadkach alergii a teraz jest to bardzo poważny problem u wielu dzieci, jak też u dorosłych...
24 stycznia 2014 10:01 | ID: 1070739
Moje dziecko pełza i raczkuje zjadając po drodze wszystko co znajdzie. Nawet sobie nie wyobrażałam, że w domu może być tyle drobnych okruszków, fafroszków i innych. Na początku dostawałam białej gorączki - teraz już trochę odpuściłam. Nie da się rozożyć nad dzieckiem ochronnej bańki.
24 stycznia 2014 10:05 | ID: 1070740
Zgadzam się z powyższą wypowiedzią... "ochronny parasol" tylko może zaszkodzić w takich przypadkach a brak odporności u dziecka może prowadzić do wielu chorób... Za młodu te nasze dzieciaczki trzeba harować...
24 stycznia 2014 10:23 | ID: 1070755
To samo powiedziała moja lekarka.... Popieram:) Kiedyś dzieci inaczej były ''chowane'', nikt nie słysza ł o alergiach... A to, że dziecko się ubrudzi, czy zje jakiś paproszek...Cóz, my tez sie tak ''żywiliśmy'':)))
24 stycznia 2014 10:54 | ID: 1070779
sterylność jest dobra ale wszystko ma swoje granice dziecko musi miec dostep do bakterii zeby sie uodpornic
24 stycznia 2014 10:59 | ID: 1070785
Nigdy nie przesadzałam ze sterylnością i źle na tym nie wychodzimy na pewno, nie przeżywałam jak Kuba podniósł i zjadł chrupka, który spadł mu na ziemię i dostawałam białej gorączki kiedy Jego ojciec w trakcie wizyt miał z tym wielki problem.
24 stycznia 2014 11:00 | ID: 1070786
Warunki też ale myślę że chemia we wszystkim też robi swoje.
24 stycznia 2014 11:15 | ID: 1070790
U nas od początku nie było mowy o sterylnych warunkach. Sierść psa, jest wszędzie i musiałabym co parę minut latać z odkurzaczem (który też sterylny nie jest), lub zmiotką, żeby to wszystko ogarnąć. Młoda siłą rzeczy raczkując, czy coś robiąc na ziemii, miała styczność z tymi roztoczami i innymi ustrojstwami. Nie raz ani nie dwa smoczek spadł na ziemię, a ona wzięła go do buzi, czy rączki po raczkowaniu przykładała do twarzy. Nie uważam tego, za niechlujstwo, ale za realne życie, w którym dziecko niestety, ale będzie miało styczność i z większymi "syfami", niże te czatujące na nasze dziecko w domu.
Ale znam też takich rodziców, którzy zyja, w niemal sterylnych warunkach. Nie mowiac juz o calym sprzecie do odkrzania, butelek, smoczkow, niemal wszystkiego co jest dla dziecka. Smiejscie sie lub nie bylam w jednym domu to akurat bylo w BE, gdzie babka tak jak w szpitalu wychodzac z domu w pokojach swiecila lampy bakteriobojcze.
24 stycznia 2014 12:39 | ID: 1070817
Zgadzam się z tym, że nadmierna "czystość" jest groźna. Ja jako dziecko bawiłam się w piasku na podwórku, właziłam do budy psa itd. itp. Po powrocie do domu były umyte ręce i tyle. Mateusza też tak wychowywałam: hodowałam kozy, kury, króliki, były psy, koty Oczywiście wszystko głaskane, przytulane. I mu to nie zaszkodziło. Znam przypadek że mieszkanie kilka razy dziennie na mokro było odkurzane i dziś 14latek jest na wszystko uczulony. Myślę, że gdy dziecko jest alergiczne, zamiast "odczulaczy" należałoby powoli przyzwyczajać dziecko. Takie jest moje zdanie.
24 stycznia 2014 13:15 | ID: 1070827
Na szczęście moje wnuki nie są chowane w zbyt sterylnym środowisku... Ziemek nie raz trawkę zjadł a to coś z podłogi wziął do tej swojej rozkosznej buzi bo on nawet najdrobniejszy okruszek zauważył i oczywiście wszystko wędrowało do niej... Na podwórku również nie zabrania mu się bawić tam gdzie chce i brać do rączki czy to kamyk, kwiatuszek itp.
Z Oliwką było podobnie...
24 stycznia 2014 17:39 | ID: 1070931
No, moje to juz dzis sczzegolnie strylnie majá.....Psy na werandzie, a po srodku Patryk z...kanapká:))) I jakos nic sie nie dzieje, choc to nie pierwsza taka sytuacja....
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.