Jak wiecie mam dwie wnuczki. Z jednej matki i w jednym domu mieszkające. I swoim podejściem do jedzenia różnią się ogromnie. Ala 11 lat nie cierpi warzyw i owoców. Warzywa przemycamy w zupach kremach. Ostatecznie zje dwa plaserki ogórka świeżego. Z owoców lubi wyciskane soki i troszkę wybiórczo. Zajada się mięskiem we wszelkiej postaci. No i zmora ...słodycze. O każdej porze dnia i każda ilość ją nie przeraża.
Maja: je wszystko w ilościach śladowych. Lubi próbować wszystko co nowe. Lubi owoce i warzywa. Obiad to tylko ziemniaki, mięso i surówka. Zupy lubi wszystkie ale nie zupy kremy. Wyjątki je z grzankami i serem. Lubi moje pikle, bo są łagodne na occie jabłkowym. Nie przepada za rybami, a Ala lubi .
Maja i Ala lubią moje paluszki rybne.
Wiele dzieci nie lubi czynności jedzenia. A rodzice często mylą to z brakiem apetytu. I Mają jest podobnie. I przyznam się bez bicia. Karmię Maję. Bo wiem, ze zje. Mam nadzieję, ze za rok już będzie się wstydzić , że ją karmię. Chociaż robię to tylko w domu bez świadków.
Ale wiem, że jak mówi dość, to dość. Bo może się skończyć zwrotem nadmiaru.
Tak więc różne są dzieci i trzeba je różnie traktować. Nie można pozwolić na to aby nie jadły. Kosztuje to trochę wysiłku ze strony mamy lub babci. Ale czego nie robi się dla zdrowia dziecka.