Obiecujące wyniki badań nad nową metodą wykrywania nowotworów są traktowane przez onkologów jak czary znachora.
Zwierzę wskazuje tę próbkę, w której poczuje tkankę nowotworu płuca lub piersi. Jest nagradzane, gdy kładzie się przy właściwym pojemniku. Bywa, że wykrywalność wynosi 90 procent, choć co sprytniejsze psy oszukują, licząc na smakołyk.
Gdyby udowodnić, że szkolone psy wykryją nowotwór (lub stwierdzą, że go nie ma) z równą pewnością jak na przykład mammograf, wówczas obniżyłyby się koszty diagnozy i skróciły kolejki. Ostateczne stwierdzenie choroby nadal oczywiście należałoby do histopatologów. Profesor Tadeusz Jezierski, zootechnik, opisane eksperymenty z psami prowadzi w Instytucie Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu od sześciu lat. Ale dopiero ostatnio nagłośniono, a nawet przereklamowano dobrze rokujące wyniki badań. Właśnie dlatego profesor zamilkł, nie udziela ani informacji, ani wywiadów. Obawia się – co tłumaczy w liście do „Przekroju” – że pogorszą się jego i tak kiepskie stosunki z onkologami.
Według lekarzy bowiem w ich fachu nie ma miejsca na eksperymenty.
– Nie życzę sobie, żeby
pies obwąchiwał moich pacjentów – mówi Wirgiliusz Dziewirski, kierownik oddziału Kliniki Tkanek Miękkich i Kości w warszawskim Centrum Onkologii. – Jestem przeciwny nowym praktykom, także próbom genetycznym lub szczepionkom na
nowotwory. I nie znam onkologa, który ma inne zdanie – przekonuje. Uważa, że wszelkie niekonwencjonalne metody to najczęściej próby zarobienia na chorych.
Doktor Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, wyjaśnia, że lekarze skupiają się na twardych faktach i rozwijaniu dotychczasowych metod klinicznych. Nie widzą potrzeby uciekania się do nowości. – Sceptycyzm onkologów jest poniekąd zrozumiały – mówi profesor Grzegorz Węgrzyn, kierownik pracowni Genetyki Molekularnej na Uniwersytecie Gdańskim, sam szukający nowych metod leczenia śmiertelnych chorób. – Od lat obiecuje się skuteczne metody, a nic się nie zmienia. Nie jest to jednak powód do zaprzestania badań. Profesor Jezierski balansuje między rosnącym zainteresowaniem mediów a sceptycyzmem onkologów. Właśnie zaczął współpracę z Wydziałem Chemii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Chce wykorzystać chemików, którzy posługując się techniką chromatografii, mogą pomóc w określaniu składu mieszaniny związków zawartych w wydechu człowieka.
CO O TYM SĄDZICIE?