Giana Jessen to ładna, 33 letnia kobieta. Startowała w maratonach, aktywnie uczestniczy w życiu społecznym. Jej życie jest wynikiem porażki abortera. Chociaż ja wolę napisać, że jest cudem.
W 1977 roku do jednej z klinik aborcyjnych Planned Parenthood, największej proaborcyjnej organizacji na świecie, zarabiającej miliony na mordowaniu nienarodzonych dzieci, przyszła 17-letnia.
Dziewczyna była w 8 miesiącu ciąży. Jej chłopak również miał 17 lat. W macicę Tiny wstrzyknięto roztwór soli i substancji wywołujących skurcze. Mieszanka ma straszne działanie. Wyżera płuca dziecka i pali jego skórę. Substancje wywołujące skurcze sprawiają, że po 24h macica pozbywa się martwego ciała... lub jak wolą mówić zwolennicy
pro choice - resztki płodu. Nawet zastrzyk podawany skazańcom w celi śmierci jest bardziej humanitarny.
Tego samego dnia w klinice zabito około 30 dzieci. O 6 nad ranem aborterzy przeżyli horror - sale kliniki rozdarł płacz dziecka, którego wola życia była silniejsza niż zaaplikowana trucizna.
Miała być poparzona, ślepa i martwa. Była żywa. Nie udało im się zabić dziecka. Giana żyła! Swoją drogą ciekawe, co musi wówczas czuć taki "lekarz"... Powszechną praktyką w takich wypadkach było pozostawienie dziecka na śmierć. Tym razem wezwano karetkę i Giana trafiła do szpitala pod opiekę lekarzy, a nie rzeźników. W akcie urodzenia ma napisane "Urodzona w trakcie aborcji" a pod tym zdaniem podpis abortera, któremu nie udało się jej zabić...
Stwierdzono, że w skutek niedotlenienia dziewczynkę dotknęło mózgowe porażenie dziecięce, a jedyne co będzie w wyniku tego potrafiła w życiu robić, to leżeć.
Giana trafiła do matki zastępczej, która wychowała w życiu już ponad 50 dzieci. Wkrótce potem Gianę adoptowała jedna z wychowanek matki zastępczej, Diana. Zdarzył się też kolejny cud... wbrew zapowiedziom lekarzy, w wieku 3,5 lat Giana zaczęła chodzić! Bardzo mocno pracowały na to jej matka zastępcza i Diana. Dziewczyna utykała, ale chodziła!
Dziś po dziecięcym porażeniu mózgowym nie ma już prawie śladu. Diana ciągle lekko utyka, ale potrafiła wystartować np. w słynnym londyńskim maratonie. Angażuje się w życie społeczne i korzysta z szansy, którą dostała - walczy o życie poczętych dzieci. Jeśli kobieta ma prawo do aborcji, to gdzie są moje prawa!? - pyta głośno. Przemawiała w brytyjskim parlamencie, amerykańskim Kongresie i w obecności amerykańskiego Prezydenta. Giana spotyka się z matkami, które uniknęły aborcji jak również z tymi, które jej dokonały, a teraz dotarło do nich, co się stało. Tym najtrudniejszym spotkaniem w życiu, było spotkanie z Tiną - jej biologiczną matką.
Tymczasem administracja Baracka Obamy zmierza do coraz łatwiejszego dostępu do aborcji, w dodatku za publiczne pieniądze. Mnie historia Giany autentycznie wzruszyła...