Kiedy moja Gorąca Kluseczka (tak z mężem nazywamy naszego Antośka) staje się zbyt goroąca, to moja matczyna miłość i intuicja nie jest w stanie tego strawić! Przystepujemy wtedy do akcji studzenia Tosiaczka. Klusek nie lubi mierzenia temperatury, więc najpierw trzeba wprowadzić go w klimat - sprawdzamy temperaturę tysiącapięciuset obiektów w naszym domu - dżemu z lodówki, rozlanego mleka, otworu na urządzenia usb... W końcu Toś raczy otworzyc czeluścia swego kłapoUcha i martwimy się gorączką lub nie... W przypadku opcji nr 1- tej pesymistycznej, przystępujemy do działania! Przede wszystkim Kluska musi dużo pić. Woda, soczki, ale dostaje też zupki, galaretki owocowe, owoce cytrusowe, a w sezonie arbuza. Świeżuy ogórek też nieźle nawadnia, ale najbardziej smakuje, jak mama wyrzeźbi z niego jamnika!
Często panuje przekonanie, że rozgorączkowane dziecko powinno jak najmniej jeść. A przecież walcząc z gorączką, maluch zużywa energię. Staram się więc nie przekarmiać dziecka, ale dawać mu wysokokaloryczne posiłki - bułeczka z miodem, sycąca gesta kaszka....
Jeżeli Klusinek, mimo gorączki, ma ochotę poszaleć, to wybijam mu ten pomysł z łepetynki. W łóżeczku nie uleży, ale zabawiam go spokojną zabawą z malowaniem, dłubaniem, układaniem. Przy cięższej chorobie synek sam szuka odpoczynku, więc leży w łóżeczku ze swoim kotkiem-pluszakiem.
Czy podaję syrop przeciwgorączkowy? jak najbardziej i wcale się nie waham! Gorączce często towarzyszy ból głowy i inne dolegliwości, a maluszek nie potrafi tego zakomunikować. Wiem, że Ibum mu nie zaszkodzi, a Antoś traktuje pyszny malinowy syropek jako przysmak.
Inne metody? Proszę bardzo - obmywanie ciałka chłodną myjką (pod warunkiem, że mały nie ma drgawek!), duuuużo miłości i czułości!